LEGENDY - ZAGINIONY LATARNIK
Na przełomie XIX i XX wieku posadę latarnika w Trebun w wieku 58 lat objął Harlan Macure. Swoje obowiązki wykonywał bardzo sumiennie, czym szybko zaskarbił sobie uznanie i szacunek Trebuńczyków. Codziennie dbał o to, aby latarnia zapalała się równo z zachodem słońca i gasła równo z jego wschodem.Za dnia kiedy nie musiał pracować w latarnii lubił wypływać swoją małą łódeczką na ryby albo spacerować wzdłuż brzegu. Co piątek odwiedzał restaurację "Pod Rozbrykanym Kucykiem" i z błogą miną zanurzał wąsy w kuflu Thre`bn, o którym zwykł mawiać "Ambrozja, nie piwo!", a co niedzielę wkładał swój jedyny garnitur i maszerował do kościoła.
Harlan nie był szczególnie towarzyskim typem, ale zawsze był uprzejmy i kiedy tylko mógł wyciągał pomocną dłoń. Połowę swojej pensji oddawał biednym, bo jak mawiał "mu pieniądze nie potrzebne, mu wystarczy szum morza i kufel Thre`bn". Jak więc widać Harlan był bardzo dobrym, sumiennym człowiekiem, wielka więc była konsternacja Trebuńczyków, kiedy pewnej wrześniowej nocy latarnia nie zajaśniała jak zwykle swoim ciepłym blaskiem. Okręt handlowy "Mithras", który akurat zawijał do niedalekiego portu cudem uniknął wypadku. Ówczesny burmistrz Trebun, Hithl Raukorim wraz z grupą miastowych udał się do latarnii, aby sprawdzić, co się stało z Harlanem Macurem. Dla wszystkich oczywistym było, że coś musiało się przydarzyć latarnikowi, gdyż inaczej nigdy by nie dopuścił do takiej sytuacji. Kiedy mężczyźni dotarli do latarnii zastali ja całkowicie pustą, oprócz burego kota w środku nie było żywego ducha. Wszystko wyglądało tak, jakby Harlan wyszedł tylko na chwilę, jednak jego nie było i nie było. Jego łódka stała spokojnie na brzegu, tak jak zostawił ją ostatnio. Czekali na niego do rana, ale on się nie pojawił. Rozesłano ogłoszenia o jego zaginięciu mając nadzieję, że coś się wyjaśni. Ale nic się nie wyjaśniło, nikt nic nie wiedział o losie latarnika z Trebun. Przez lata ludzie wysnuli wiele hipotez na temat jego zaginięcia. Jedni twierdzili, że był zbiegłym więźniem, który nigdzie nie zagrzewał miejsca zbyt długo, aby zmniejszyć szansę powodzenia pościgu i tym razem również się ulotnił. Inni twierdzili, że w przypływie nagłej rozpaczy (być może z powodu utraconej miłości, być może z nagłej żałości nad monotonią swojego życia) poszedł się utopić. Jeszcze inni twierdzili, że porwał go potwór morski, inni zaś podejrzewali, że zamienił się w wielkiego pająka, który zgodnie z historią, którą straszyło się dawniej dzieci, żył w podziemiach latarnii. Jeszcze inni uważali, że Harlan Macure wciąż jest wśród nich, tylko z niewiadomych powodów stał się niewidzialny. Jednak jaki los na prawdę spotkał latarnika z Trebun do dzisiaj nie wie nikt, a jego zagadkowe zniknięcie intryguje dziś ludzi niemal tak samo, jak w dniu, w którym zaginął.
Legenda została opublikowana w IV numerze LOTH.